Nasz biuletyn |
-------Październik 2004 |
NR
54 |
|
|
|
|
|
|
|
|
|||
|
PAŹDZIERNIKOWY DODATEK NB 54
PALANGA, Historii Zarówno podczas służbowych jak i prywatnych podróży, zawsze z dużą przyjemnością odwiedzam Litwę. Do moich ulubionych miejsc w tym kraju należy Palanga, do której wielokrotnie dotarłem zarówno od strony lądu - samochodem , jak i od morza jachtem. Mała miejscowość Palanga (po polsku Pałęga) jest najbardziej znanym letnim kurortem morskim na Litwie. Otoczona prawie dwudziestoma kilometrami pięknych na 300m. szerokich piaszczystych plaż, jest w zimie cichym, liczącym 20.000 mieszkańców, małym miasteczkiem. W lecie liczba mieszkańców powiększa się kilkakrotnie i prawie wszyscy Litwini odwiedzają ten piękny zakątek swojego kraju. Odpoczywają, podziwiają widoki, opalają się, zbierają bursztyny. Co sprawia, że Palanga jest tak popularna? Przede wszystkim strategiczne położenie, w samym środku brzegu morskiego Litwy ok. 25 kilometrów na wschód od ważnego portu Klaipeda. Miejsce to nigdy nie było wykorzystane do celów obronnych i Palanga pozostała zawsze małym skupiskiem rybackim. Miasteczkiem zainteresowała się i kupiła na własność na początku XIX wieku rodzina Tyszkiewiczów i oni zbudowali molo spacerowe oraz do dziś stojący pałac. Dzięki Tyszkiewiczom miejscowość się rozwinęła osiągając obecny kształt i postać. Potomek właścicieli tych dóbr jest obecnie pierwszym honorowym mieszkańcem miasta Palanga. Pałac
Tyszkiewiczów a w szczególności otaczający go park nazywany jest często
litewskim Louvre'm. W zbudowanym w 1897 roku neorenesansowej letniej
rodzinnej rezydencji znajduje się obecnie całkiem nieprzypadkowo muzeum
bursztynu. Palanga jest jednym z nielicznych miejsc na świecie gdzie
tak licznie występuje bursztyn. Ekspozycja zawiera ok. 25.000 eksponatów
i jest porównywalna np. z Muzeum Archeologicznym w Gdańsku W pałacu
znajdują się również autentyczne meble i obrazy należące przed wojną
do rodziny Tyszkiewiczów W parku znajduje się również wiele pięknych rzeźb, z którymi wiążą się różne opowieści. Najpiękniejszą i najbardziej oryginalną jest baśń o Egle, która na pewno zaintrygowałby niejednego wyznawcę teorii Freuda Egle, Królowa węży Na początku opowieści, trzy siostry w upalny letni dzień, postanowiły dla ochłody wykąpać się nago w jeziorze. Po powrocie na brzeg, jedna z nich podczas ubierania, zauważyła węża zaczajonego w jej koszuli. Siostry starały się wypłoszyć gada, ale bezskutecznie. Wąż przemówił ludzkim głosem: "Wyjdź za mnie za mąż, Egle a nie skrzywdzę żadnej z Was". Wiedząc, że nie ma innej możliwości, dziewczyna się zgodziła. ------------ Po
powrocie sióstr do ich rodzinnego domu setki gadów otoczyły dom,i zaczęły
domagać się powrotu Egle do jeziora. Więc bohaterka baśni się zgodziła
i poszła z nimi a ku swemu zdziwieniu na brzegu wody zobaczyła pięknego
królewicza, który opowiedział jej jak z przyjemnością oglądał jej kąpiel
w jeziorze. Para się pobrała i żyli długo i szczęśliwie....... aż do
momentu, gdy dzieci Egle postanowiły odwiedzić dziadków i ona się na
to zgodziła. Pałac Tyszkiewiczów, Od morza W zeszłym roku, płynęliśmy jachtem z Polski do Finlandii. Łódka była pod polską banderą, ekipa też z Polski, większość znałem z poprzednich rejsów. Oprócz morskiej żeglugi postanowiliśmy po drodze odwiedzić parę wybranych miast portowych znajdujących się w krajach nadbałtyckich. Po dwóch dniach, silnego kołysania i dosyć męczącej żeglugi pod wiatr, postanowiliśmy "rozprostować nogi" w litewskim porcie Klaipeda. Był już wieczór, robiło się ciemno i widoczność szybko malała. Była właśnie moja wachta, gdy z łódki zobaczyłem światła portu. "Chodźcie na pokład! Widać już miejsce do picia piwa na horyzoncie! Klaipeda! Klaipeda!" - zawołałem do reszty załogi, zajętej spożywaniem kolacji. Na pokładzie każdy z nas próbował skomentować widok, naturalny chyba odruch, po paru dniach monotonii morza. Opowiedziałem trochę o Klaipedzie, o jej znaczeniu dla litewskiej gospodarki, o bursztynach itd. "A to? Co to jest?" - zapytał Łukasz, wskazując na białą plamę, widoczną niewyraźnie na brzegu, tuż obok portowych świateł. "To jest Pałac Tyszkiewiczów" - odpowiedziałem, wiedząc, że nie znajduje się on w porcie, tylko 25 kilometrów stąd na wschód, w głębi lądu, niewidoczny od strony morza. Przez dobry kwadrans opowiadałem o pałacu, o historii rodziny Tyszkiewiczów, o parku. Gdy podpłynęliśmy bliżej "pałacem" okazał się ogromny, pomalowany na biało zbiornik na gaz. Nieźle się naśmialiśmy z łatwowierności niektórych z nas. Do końca rejsu powiedzenie "pałac Tyszkiewiczów", został synonimem w miarę precyzyjnej informacji, ale nie do końca prawdziwej. Informacji, której można wierzyć, ale z pewną dozą ostrożności. Tą samą ostrożność należy zachować w normalnym życiu, na lądzie też. Maciej
|